czwartek, 23 października 2008

Zasłuchawszy się w ciszę


Zasłuchawszy się w ciszę. Dziś rankiem gdy słońce jeszcze nie wzeszło, a ja przebudzony wewnętrznym poczuciem czasu czekałem aż porwie mnie na równe nogi dźwięk budzika. Próbowałem usłyszeć "nic". Wierzcie mi, fajna sprawa, wystarczy jedynie przymknąć delikatnie powieki ale nie do końca gdyż inaczej zaśniemy i porwie nas Morfeusz.
I byłem już tak blisko owego wymarzonego stanu, już czułem że go dosięgam a do moich uszu poczęła dolatywać słodka cisza... gdy nagle moim ciałem targnęła wielka konwulsja i wylądowałem na podłodze obok łóżka. To budzik. Jego głośne bzzzzzzzzzzz sprawiło że siarczyście zakląwszy przywitałem kolejny dzień.


Dzień jak co dzień. Typowo jesienny, a jak jesienny to smutny. Bo z czego tu się weselić? Z tego że ptaki odleciały i przy wschodzie słońca nikt nie śpiewa? Z tego że liście z drzew spadły i wszędy dookoła robi się szaro? A może z porannych mgieł, błota, kałuż i ciągle padającego deszczu? Nie, zaprawdę nie podzielam Waszej opinii że każdy dzień trzeba witać z uśmiechem na twarzy. Co innego piękną wiosną, ciepłym latem lub srogą zimą. Ale jesień? Oprócz swojej początkowej fazy gdy koloruje nam pola i lasy, nie widzę w niej niczego pociągającego.

Oj trzeba ją przeboleć, a najlepiej odpłynąć do fantazji lub zasłuchać się w ciszę...

1 komentarz:

daria pisze...

jesień... hmmm, jesień jest idealna, nie tak radosna jak wiosna,ale może właśnie dlatego wole jesień. Można się zastanowić, usiąść i rozmyślać, przemijanie jest cudowne, ciekawe, dlatego lubię liście spadające z drzewa, wiedząc że przeżywam to raz kolejny, mając nadzieję na jeszcze jeden. Dużo wtedy myślę... ale nie planuje... Kocham kolory liści, które bezsensownie leżą gdzie popadnie... Mam wtedy nieprzepartą ochotę położyć się spokojnie w te kolory... Nie mogę wyobrazić sobie spacerów cichszych niż te jesienne.Spacerów w liściach, które tak uwielbiam, nie myśląc wtedy, że wszystko nas opuszcza.To chwilowe :) poczekam do następnej jesieni...