poniedziałek, 5 grudnia 2011

Krótki kobiecy dialog

-Ble ble ble-ble?
-Ble ble?!
-Ble ble!
-Blebleblebleble! Ble! Bleble?
-Bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
-Ble
-Ble-ble-ble...
-Ble!
-Ble!
-Ble ble ble blebleble ble ble
-Ble-ble
-Ble?
-Ble ble ble blebleble bleee
-Ble ble!
-Ble ble!

niedziela, 6 listopada 2011

Trzech mężczyzn

Przez ulicę szło trzech mężczyzn. Niby tacy zwykli i normalni a jednak mieli w sobie coś interesującego, coś co sprawiało, że przyciągali wzrok każdej mijanej osoby.
W pewnym momencie gdy przechodzili przez most nad leniwie przepływającą w dole rzęką, przystanęli po środku i jeden z nich zaczął cicho nucić pod nosem jakąś nieznaną nikomu piosenkę. Po chwili jego głos stał się jeszcze bardziej intensywny, aż w końcu zaczął śpiewać na całe gardło nic sobie nie robiąc z przechodzących ludzi. I śpiewał tak i śpiewał i końca jego śpiewu nie było widać. Darł się na całe gardło, ptaki płoszył a ludzie patrzyli się na niego jak na idiotę.
-Wiecie co chłopaki? - zwrócił się do kolegów przerywając na moment. - Jak śpiewać, to na całe gardło, a co! - po czym zaśmiał się szczerząc zęby i wrócił do swojego szalonego zajęcia.

Drugi z trzech mężczyzn uśmiechnął się delikatnie i wpatrzył w płynącą pod nim rzekę. A ta była szara, mętna, leniwa. Płynęła skądś, płynęła gdzieś. Hipnotyzowała.
Mężczyzna sięgnął za pazuchę i w jego dłoni pojawiła się butelka z wódką. Odkręcił ją z namaszczeniem i przybliżył do warg. Zrobił pierwszy łyk, mały, jakby na próbę. Poczuł jak trunek zaczyna palić mu trzewia. Skrzywił się lekko i pociągnął z butelki drugi raz tym razem już porządnie, wypijając jedną trzecią butelki na raz.
-Brrr!... - otarł usta dłonią i zaciągnął się mocniej wilgotnym powietrzem jakby próbując nim zakąsić -Wiecie panowie... coś wam powiem! Taka moja rada życiowa z dobrego serca wypływająca; jak pić, to do nieprzytomności! - i mówiąc to na powrót przybliżył butelkę z wódką do ust i odpłynął wraz z prądem rzeki.

Trzeci natomiast mężczyzna siadł sobie na ziemi i począł wpatrywać się w przechodzących przez most ludzi. A tych było dosyć sporo; dzieci, starcy, mężczyźni i kobiety, śpieszący do pracy urzędnicy i śpieszący z pracy urzędnicy, bezdomni i ci domni, szkolne wycieczki, studenci - długo by wymieniać. W końcu jego wzrok przykuła istota , której najmniej spodziewał się tu spotkać. Anioł. Taki najprawdziwszy. Poruszał się, a dokładniej poruszała z niezwykłą lekkością i gracją. Jej gładka twarz, talia, kolor włosów wszystko to spowodowało, że trzeci mężczyzna osłupiał. W głowie kołatało mu tylko jedno słowo; anioł.
Spojrzała z lekkim zainteresowaniem na śpiewającego pierwszego mężczyznę, rzuciła okiem na kończącego butelkę drugiego, aż w końcu Jej wzrok zatrzymał się na nim. Przez moment wydawało mu się, że patrzą na siebie tak od wieków i znają od dzieciństwa. Trwało to tylko chwilę, tylko jedną, nawet nie sekundę.
Przeszła obok i trzeciemu mężczyźnie zakręciło się w głowie. Chwycił je w obie dłonie i cicho, tak cicho aby nikt nie usłyszał wyszeptał;
-Jak kochać, jak kochać to z całych sił - i mówiąc to szybko wstał i zawołał za kobietą;
-Halo! Proszę pani! Upuściła pani rękawiczkę...

wtorek, 18 października 2011

Anioły przeszłości

Istnieją też przeciwieństwa demonów. Przychodzą zdecydowanie rzadziej niz owe złe duchy, jednakże ich przyjście sprawia, że człowiek mimo skrajnego wyczerpania organizmu, nieśmiało i jakby boleśnie zaczyna się uśmiechać... Uśmiechać do wspomnień ale w tym przypadku do tych dobrych, tych miłych. Do wspaniałych lat szczęśliwości, szczerych i bestroskich uśmiechów, wspólnych wyjazdów, pocałunków. To są Anioły. Anioły przeszłości.

Ach gdybyż tylko one mogły siedzieć w naszych głowach, sercach i duszach!

Dlatego też na wszelkie bolączki związane z istotami nie z tego świata, najlepszym rozwiązaniem jest zostać ateistą. Wówczas znikną demony, znikną anioły. Będziemy w końcu sami!

środa, 5 października 2011

Demony przeszłości

Demony przeszłości. Do Was też powracają w momentach, kiedy sie ich najmniej spodziewacie? Skradają sie po cichu jak wykwalifikowani łowcy, aby w odpowiednim dla nich momencie rzucić sie na nas i rozszarpać nasze gardła. Zazwyczaj przychodzą w nocy, po ciemku. Leżymy wówczas w łóżkach mając nadzieję na szybkie i błogie zaśnięcie... naiwnie! Wyłażą spod łóżka i dobrze już wiemy, że sen tej nocy nie przyjdzie. Czasami są takie bezczelne, że potrafię napaść na nas nawet w biały dzień. Męczą, trują, duszę chcą porwać.
Na nic nasze prośby aby dały nam spokój, na nic nasze błagania, płacz i próby egzorcyzmów. Są od nas silniejsze. A najgorsze z demonów przeszłości są te, które zakradają się do naszego umysłu w trakcie spania. Jak ukazują się i atakują nas pod postacią snu. Złego snu. Człowiek budzi sie wówczas cały zlany zimnym potem i marzy juz tylko... no właśnie, marzy aby nie było już nic, pustka wiekuistna.

Tylko... tak sobie teraz myślę. Nie jest czasem tak, że to my sami i na własne życzenie spraszamy je do swoich domów, umysłów i serc?

środa, 21 września 2011

Pytanie

No i wracam do punktu wyjścia... Ten sam? Czy może jednak inny? Jak bardzo zmienił się Włóczykij? Co zmieniło się w jego psychice? Jak postrzega teraz świat i otaczających go ludzi? Ktoś potrafi odpowiedzieć na to pytanie, czy tylko ja znam odpowiedź?

sobota, 17 września 2011

Trafne spostrzeżenie

Ostatnio przeczytałem wywiad z pewnym malarzem (starym kobieciarzem swoją drogą), który to powiedział, że prawdziwa sztuka rodzi się w cierpieniu. Że to właśnie w owym okropnym wydawałoby się uczuciu, rodzą się najlepsze pomysły w twórczości - malarskiej, pisarskiej i innej. Radość dodaje skrzydeł amatorom - stwierdził.

Zatem chyba nadszedł czas, abym w końcu napisał coś porządnego.

Ów artysta, malarz to Andrzej Owczarek - jakby kto pytał

Prośba

Polećcie mi coś mocnego na ból istnienia...

Z głębi prawdziwej bezsensowności

-Czego się boisz? - zapytał
W jednej chwili w głowie pojawiły mu się tysiące myśli; Boję się tego, że bedę zwykłym, szarym człowiekiem. Tego, że nie spotkam osoby, która uczyni moje życie wyjątkowym. Także tego, że nie będę w stanie dawać radości i szczęścia osobom, które kocham. Boję się życia... ale najbardziej boję się tego, że nigdy nie zrozumiesz, co chcę Ci powiedzieć, że kocham Cię odkąd Cię poznałem, bo jest to dla mnie za trudne...
- Boję się pająków - odpowiedziała
- ...

wtorek, 12 kwietnia 2011

Chcesz być jak Kolumb? Zostań marynarzem!

Chciałbym nawiązać do mojego poprzedniego postu, który miał być "zapewne bez odpowiedzi" a okazało się, że sporo ich posypało się na moją głowę. Ich szczerość zmusiła mnie do tego, że zamiast otworzyć w obecnej chwili nowe piwo, postanowiłem na nie odpowiedzieć. Odpowiedzieć na odpowiedzi.
Pozwolę sobie przytoczyć tutaj treść pewnego długiego sms-a (oczywiście za zgodą autorki), którego dostałem pogrążony w głębokim śnie i odczytałem na drugi dzień rano. Brzmiał on następująco:

Nikt za Ciebie Twojego życia nie przeżyje. Sam o sobie decydujesz. Jeśli czegoś nie zrobisz to nikt inny Cię w tym nie wyręczy. Nie chcesz mieć szarego, normalnego życia? To zmień czarne skarpetki na zielone. Jeżeli sam ich nie zmienisz, to do końca życia będziesz miał czarne i nikt inny tego nie zmieni. Rodzina, dom, dzieci to nie schemat a Twój własny wybór. Chcesz być jak Kolumb? Zostań marynarzem! W czym problem? Chcesz być potrzebny? Jesteś cały czas i nawet tego nie dostrzegasz. Nie zdajesz sobie sprawy jakie wywołujesz skutki poprzez spotykanie różnych ludzi i jakie to ma konsekwencje. Gdybyś nie był potrzebny, to by Cię nie było na tym świecie.

Piękne, czyż nie? I bardzo szczerze zarazem. Ale czy nie naiwne? Czy nie naiwne w swojej pięknej prostocie? Po przeczytaniu tego sms-a odniosłem wrażenie, że zmiana "czegoś" oczami jego autorki jest niczym zerwanie jabłka z drzewa lub naprawdę zmiana skarpetek, co oczywiście jest metaforą. Wydaje mi się, że żyjemy z autorką w dwóch różnych światach, czasami łączących się w jedność ale cały czas i wbrew pozorom - w innych. Sadzę, że ilu mamy ludzi na Ziemi, tyle jest właśnie tych światów.
Chcę przez to powiedzieć, że nie każdemu tak łatwo przychodzą zmiany. Zwłaszcza zmiany rewolucyjne, niosące w sobie nadzieję na lepsze jutro ale również i niepewność, lęk lub obawę gdyby rewolucja została stłumiona przez siły porządkowe. Czasami również brakuje w nas tej iskry, która wywołuje ogień. Lub mówiąc prosto; solidnego kopniaka w tylną część ciała. A to jest również bardzo ważny element tej układanki życiem zwanej.

"Chcesz być jak Kolumb? Zostań marynarzem!"

Kiedyś wystarczyło po prostu pójść do portu i zaciągnąć się na statek...

sobota, 9 kwietnia 2011

Pytanie zapewne bez odpowiedzi

No dobrze. A teraz już tak całkiem na poważnie i bez owijania w bawełnę. Odpowiedzcie mi na jedno nurtujące mnie od dawna pytanie; czy ja Michał Taki A Taki będę kiedyś komuś tak naprawdę potrzebny? Czy moje życie musi upłynąć w wyznaczonych przez (no właśnie, przez co?) ramach? Czy muszę powielać otaczające mnie schematy? Rodzina, dom, dzieci, emerytura i wiekuisty odpoczynek półtora metra pod ziemią (ewentualnie kadź pełna smoły gdyż w niebiańskie rozkosze raczej wątpię). Ja tak nie chcę. To jest takie szare, takie... normalne! Chciałbym... chciałbym aby moje życie było bardziej wartościowe. Gdybym żył w XV wieku zapewne płynąłbym na statku Kolumba odkrywając Nowy Świat, gdybym żył w czasach ogarniętych wojenną zawieruchą mógłbym chociaż oddać życie walcząc za kraj lub ideały. A teraz co mogę zrobić? Co może zrobić szary człowiek brzydzący się szarością?

Może odkryć w sobie jakieś kolory?

Chyba jestem daltonistą...

poniedziałek, 7 marca 2011

Krótki, dziecięcy dialog

-Chodź, pobawimy się w dorosłych.
-W dorosłych? Przecież to może boleć.
-Co?
-No... to wszystko. Prawa i obowiązki, których musimy przestrzegać i którymi musimy się kierować, odpowiedzialność i to wszystko o czym mówi mi mama kiedy płacze, a tobie tata gdy pije piwo.
-Czyli co robimy?
-Nic, pozostajemy dalej dziećmi.
-Na zawsze?
-Na wieczność.

wtorek, 22 lutego 2011

Hm?

Czy aby przekroczyć granicę zdrowego rozsądku, nie jest już za późno?