piątek, 24 października 2008

Mroźne serce


Nie potrafię odpowiedzieć czy zamrożone, ale na pewno mroźne. Zapewne będziecie to teraz interpretować na setki możliwych sposobów, będziecie snuć domysły, bawić się w psychologów, filozofów i innych wieszczy i proroków ale wszystko to ma bardzo prostą odpowiedź. Usiądźcie więc wygodnie i posłuchajcie, a ręczę Wam że wszystko zaraz się wyjaśni.
Dziś rankiem po wypiciu aromatycznej herbaty o smaku opuncji przywitał mnie pierwszy przymrozek. Zapukał delikatnie i subtelnie do mych okien i drzwi dotykając swoim palcem o moją cienką warstwę odzieży, wkradając się pod nią podstępnie mając nadzieję że mnie zszokuje i zamrozi... - Buu! - zawołał śmiejąc się przy tym głośno basowym, przez co przejmującym do szpiku kości głosem. W pierwszym momencie poczułem ostre ukłucie, jakby tysiąc tysięcy szpilek w jednym momencie nakłuwało całe moje ciało, a w następnej kolejności... Możecie mi nie wierzyć ale w następnej kolejności wybuchłem wesołym śmiechem płosząc buszujące wśród liści sikorki i wróble, gdyż zdecydowanie bardziej wolę zimę od jesieni. Na mojej twarzy wykwitł promienny uśmiech (taki od ucha do ucha) natomiast na twarzy Porannego Przymrozka wyraźnie zarysowało się zdziwienie. Popatrzył na mnie jak na wariata niedowierzający mojemu nagłemu wybuchowi radości, pokręcił głową i mamrocząc coś pod nosem, odszedł w stronę ogródka gdzie jeszcze nie tak dawno czerwieniły się dojrzałe pomidory.

Ciekaw jestem ile jeszcze razy będzie do mnie przychodził znienacka o poranku, gdy się w końcu zdenerwuje i splunie białym puchem rozsiewając wszędy dookoła białość. Ale do tego potrzebuje swojej królowej. Królowej Zimy, której perfumy powoli można wyczuć już w powietrzu.

Brak komentarzy: