piątek, 14 grudnia 2012
Riposta
poniedziałek, 29 października 2012
Z tyłu i z przodu
Pytanie, jak? Ano, tak!
Często nie widzimy jego drugiej strony. W tym tkwi szkopuł - jak zwykł wyrażać się mój dziadek. Wydaje się nam, że jesteśmy tacy i owacy, posiadamy taki a taki charakter, taką a taką osobowość i w ogóle jesteśmy cool, OK., w porząsiu. Widzimy tylko lustro wody, nie wiemy co się kryje pod nim.
No właśnie.
A ja widzę oprócz tego również swoje drugie ja. Ba, postawię tezę, że każdy takowe drugie "ja" posiada. Niektórzy nie chcą się do niego przyznawać, gdyż obawiają się prawdy, prawdy która niejednokrotnie może przyprawiać nas o ból i łzy rozpaczy. Prawdy, która może zburzyć z taką pieczołowitością budowany przez nas wizerunek, wizerunek, w którym jesteśmy cool, OK. i w porząsiu.
Co nie znaczy, że drugie ja nie może mieć pozytywnego zabarwienia. Są przecież ludzie, którzy pod maską szarości skrywają wspaniały uśmiech, ludzie którzy posiadają wielkie serca mimo że tego nie widzimy, ludzie w których drzemią wielkie talenta i którzy gotowi są do wszelakich poświęceń.
No właśnie.
W kolejnym poście postaram się obalić swoją teorię i udowodnić, że drugie "ja' nie istnieje. Że "ja" jest tylko jedno.
sobota, 7 kwietnia 2012
Gumka do mazania
Czy wy też chcielibyście czasami wziąć gumkę do mazania i wymazać z waszego życia te wszystkie niemiłe, złe sytuacje jakie się wam do tej pory przydarzyły? Albo te życiowe zawirowania, które nie wywołują uśmiechu na waszych twarzach gdy do nich wracacie w wspomnieniach, z których nie jesteście dumni, których się wstydzicie? Albo może całe osoby, jednostki z którymi kiedyś wasze życie było związane, splotło się, a które wyrządziły wam krzywdę lub po prostu stały się obojętne?
środa, 4 kwietnia 2012
Lajf!!!
Straciwszy nadzieje na utopienie się w szklance wody (jakoś przełknąwszy tą łyżkę dziegciu) spróbowałem zasnąć senem sprawiedliwym, choć jak się już wcześniej domyślałem, ba, co było do przewidzenia (uwidzenia, uwodzenia?) przez szerokie rzesze obserwujących mnie gapiów, sen sprawiedliwym nie był. Snem sprawiedliwym się nie stał. Szlag by go trafił, szlag by mnie trafił i wszystko by najlepiej szlag trafił, abym się już nie musiał męczyć nad tym swoim koegzystującym z rzeczywistością, marnym-nie-marnym i bliżej nieokreślonym lajfem. "Lajf is brutal heavy metal" - jak to mawiała kiedyś moja dawna znajoma. Choć chyba powinno być "lajf is brutal heavy week" lub "lajf is brutal heavy pig/dick?" (hard version). Interpretacja jak i też dalsza komplikacja jest pozbawiona sensu oraz praw autorskich. Tak samo jak i ja - interpretujcie mnie do woli. Komplikujcie zresztą też (nie, nie, to nie miał być prztyczek w kobiecy nosek). Sensu w tym nie ma, lub widzę go tylko ja.Idę zapalić.
czwartek, 15 marca 2012
środa, 14 marca 2012
Rzyć się chce, czyli wspominki wciąż żywe
Bolisz mnie. Bolisz mnie tak bardzo, że nie potrafię dzięki Tobie (przez Ciebie) trzeźwieć. Nie wierzysz mi? Myślisz że jestem słaby, durny? Tylko durny idzie do urny! Czemu się zrosłaś z moim ciałem tak mocno? Czemu nie chcesz puścić? Puść mnie już do jasnej cholery!..., ale i nie puszczaj, broń Boże... Ściśnij jeszcze bardziej, dla Ciebie wszystko zniosę; upodlę się, zgnoję, zapomnę żem człowiek, żem ludź. Ach!... jestem niczym zatopiona na dnie najgłębszego oceanu łódź! Jestem chory. Zachorowałem na Ciebie i tylko Ty jesteś moim lekarstwem. Otrułaś mnie więc mnie teraz wylecz. Pozbawiłaś posiłku, to teraz nakarm. Tak, tak, tak prosto teraz napiszę i płytko; "Nie mogę bez Ciebie żyć". Och, rzyć, rzyć, rzyć! Po trzykroć niech będzie przeklęta kobieca rzyć!
wtorek, 31 stycznia 2012
W nawiązaniu do poprzedniego posta
Tak o trzeciej w nocy, na temat upadku z wysoka i wszystkich wiążących z się z nim problemów
Z głową wysoko w chmurach trzeba uważać aby czasami się nie potknąć i mówiąc kolokwialnie, nie upaść na ryj. Upadek niestety może boleć, a konsekwencje upadku takie jak; guz, złamana ręka, nos, skręcona noga itp., itd., może jednoznacznie skazywać na długi okres rehabilitacyjny, czyli sporo wody w Wiśle upłynie zanim się podniesiesz i znowuż będziesz z głową wysoko w chmurach hasać po zielonych łąkach swojej nieskrępowanej niczym wyobraźni.
sobota, 28 stycznia 2012
Blokowiska czyli temat że'ka
Blokowiska. Usiądźcie kiedyś w ich cieniu z butelką jakiegokolwiek trunku i się zastanówcie; ile tutaj mieszka osób? Setki? Tysiące? Dziesiątki tysięcy? Jak wygląda ich życie? Są szczęśliwi? O czym myślą? Mają jakieś marzenia? Co robią? Może codziennie rano wstają o piątej aby zdążyć do swoich fabryk na szóstą? Może nic nie robią poza codziennym przeglądaniem kursów walut, aby wiedziec czy po spłaceniu raty za mieszkanie starczy im na życie? Ilu z ich przodków miało korzenie szlacheckie i posiadało niegdyś piękne dwory na Kresach? Ilu z nich przeklinało w duchu (wymarzone, bo swoje) dwa pokoje, kuchnie, łazienke? Ilu z nich teraz się kochało? Ilu posyłało dzieci do szkoły? Ilu z tych ludzi przeklinało szarą codzienność tylko dlatego, ze życie (państwo) nie zaoferowało im niczego sensownego, pasjonującego, niczego co zajełoby ich niby normalne i ustabilizowane, szczęsliwe życie?
Nigdy nie mieszkałem w typowym blokowisku, jeno w kamienicy. Kamienica to taki dziewiętnastowieczny blok choć z mniejszą ilością mieszkańców, gdzie każdy korzysta ze wspólnej toalety i może poczuc na odległość co jego sąsiad gotuje dziś na obiad. A jeżeli nie czuje bo ma słaby węch, zawsze moze nadstawić ucha nad drzwiami i posłuchać sobie, co tam u rodziny X słychać ciekawego;
- Ooo! Kłócą się?! Ooo! Zdradza go? Ooo!...
Że każdy jest tam każdemu równy? No pewnie! Osiemdziesięcioletnia babcia, nowobagacka (choć za mało bogacka aby kupić dom jednorodzinny) szczęśliwa rodzinka, stary kawaler, rozwódka, trzech studentów, grający w czwartej lidze piłkarz, podejrzany dla zasady typek, pani Zosia.
A tak w ogóle to cieszmy się, że mamy gdzie mieszkać!