wtorek, 25 listopada 2008

Z dalekiej przeszłości wspomnień moc


Coraz częściej nachodzą mnie wspomnienia z przeszłości. Wspomnienia których już dawno się wyrzekłem, o których zapomniałem, o których chciałem zapomnieć, a mimo wszystko nadal gnieździły się w którymś z zakamarków mojego mózgu. Ciche i przyczajone, jakby czekały tylko na znak kiedy mogą wyjść z ukrycia i na powrót stanąć mi przed oczyma. Czasami sam jestem tego sprawcą. Szukam ludzi o których powinienem był już dawno zapomnieć, daję się przez nich odszukać, przywołuję obrazy których przywoływać nie powinienem.

środa, 19 listopada 2008

Zadowolony z siebie


Dziś jestem zadowolony i może cie nie uwierzyć ale zadowolony z siebie. Spytacie się zapewne jaki jest ku temu powód, lecz ja odpowiem ze śmiechem że żaden. Po prostu, radość dziś ogarnęła mą duszę. Mimo słoty na dworze, mimo zmęczenia po pracy, jestem wesół. Z tego że żyję, z tego że oddycham, z tego że marzę, z tego że kocham. Z każdej godziny swojego bogatego w doznania życia. Buzia mi się uśmiecha od ucha do ucha i przestać nie może. Ciesze się.

niedziela, 16 listopada 2008

Cofnięty w czasie


Dziś zgubiłem swą drogę. Błądziłem, szukałem, wołałem lecz mimo usilnych starań nie potrafiłem z powrotem na nią wejść. Mapę gdzieś zapodziałem, kompas wyleciał mi z kieszeni, a słońce skryło się za grubą powłoką chmur. Byłem sam jeden na pustkowiu. Jak okiem sięgnąć widziałem jeno morze zieleni i otaczającej mnie przyrody. Żadnego człowieka, żadnego znaku cywilizacji... Czyżbym przez przypadek wszedł w tunel czasoprzestrzeni i cofnął się o ładnych kilkaset a może nawet kilka tysięcy lat wstecz? Hmm... głośno się zastanowiłem i zarzuciłem tobołek na plecy. Czekała mnie długa droga do domu, musiałem przejść przez historię aż do czasów współczesnych... tylko czy aby na pewno chciało mi się tam wracać?

środa, 12 listopada 2008

Książki


Doskwiera mi głód wiedzy. Mam ochotę pożreć wszystkie swoje książki. I czytać, i czytać i czytać. Przewracać zakurzone stronice starych woluminów, wczytywać się we wszystkie słowa, zdania, rozdziały. Wy lubicie czytać? Bo ja kocham. Kocham zagłębiać się w to co niosą, w ich tajemniczą i fascynująca treść. Raz spontaniczne, raz wesołe, raz straszne, raz pouczające. Ale zawsze z morałem. Moim marzeniem jest mieć ich tysiące, całe półki, całe pokoje... już powoli je spełniam. Dzień bez dobrej książki jest dniem straconym - tak twierdzę i wcale się tego nie wstydzę. Jak daleko sięgam pamięcią, tak książki zawsze były moimi najlepszymi przyjaciółmi. Nigdy mnie nie zdradziły, nigdy nie zostawiły samego, nigdy nie zawiodły (nie licząc tych pozycji gdzie ulubiony bohater na końcu powieść ginął). Czytać nałogowo zacząłem bardzo dawno temu, to dzięki tym zakurzonym stronicą, tym zapleśniałym książką w szkolnej bibliotece jestem teraz jaki jestem, dzięki nim nauczyłem się marzyć. I dzięki nim przekonałem się, że marzenia się spełniają. Że świat jest na wyciągniecie ręki. To one sprawiły że wychyliłem nos zza progu by odkrywać nieznane. Jak Robinson Crusoe.

poniedziałek, 10 listopada 2008

W zawieszeniu


Na równi pochyłej swojego życia. Czasami wydaje mi się że spadam w ciemną przepaść, czasami skaczę wysoko i dosięgam nieba buszując radośnie pomiędzy chmurami i wyrywając latającym wysoko ptakom pióra. Kiedy indziej wydaje mi się że jestem pogrążony przez wiekuistą ciemność z której nie ma już ucieczki, nawet jakbym dzierżył w swojej dłoni niezliczoną ilość pochodni świecących rzeczywistością. A czasami ogarnia mnie stagnacja. Siedzę w fotelu i nie myślę. Pogrążam się jeno w pustce w oczekiwaniu na nic. W zawieszeniu. Jak dzisiaj.

Obudźcie mnie gdy stwierdzicie że jestem potrzebny światu.

poniedziałek, 3 listopada 2008

Na szczycie


Czasami gdy zasiadam na szczycie góry, którą przed chwilą zdobyłem po kilkugodzinnej, wytężonej wspinaczce, i widzę dookoła mnie cały roztaczający się świat, mam ochotę zapłakać z radości. Wydaje mi się wówczas że niebo, że słońce, że oddalone o tysiące kilometrów kontynenty są na wyciągnięcie ręki. Czuję się wówczas taki mały. Sam jeden na szczycie dziewiczej góry. Niczym orzeł, ptak wielki, który niepodzielnie panuje w przestworzach. Uświadamiam sobie wówczas, że jestem jeno cząstką, małym ziarnkiem piasku w tym całym ogromnym świecie. Że tak naprawdę w swojej małości nic nie znaczę dla Matki Ziemi, która nawet nie czuje, że po Niej stąpam.

Czas


Ucieka nam tak szybko, a tak często okropnie i niemiłosiernie się dłuży. Ze zmęczeniem przecieram oczy budząc się w mglisty poniedziałek, by ze zdumieniem stwierdzić że mamy już niedzielę i czas rozpocząć nowy tydzień. I znowuż to samo, praca, obowiązki, trochę przyjemności (szczypta radości), praca, obowiązki...

I tak w nieskończoność, aż do śmierci???

Mam tylko nadzieję że w miejscu w jakie trafimy po przeżyciu całego (rzekomo długiego) życia czas nie istnieje, takie pojęcie tam w ogóle nie ma racji bytu. Gorzej tylko jak narodzimy się na nowo w nowym ciele. I znowuż będziemy musieli odliczać te ciągnące się godziny, i znowuż będziemy zdziwieni jego ulotnością...

Szkoda również że nie możemy go cofnąć. Wówczas zdecydowanie łatwiej naprawiałoby się popełnione przez głupotę błędy, można by było nie dopuścić do wielu przykrych zdarzeń, słów... No i oczywiście można by zwiedzić cały świat za jednego życia, zakładając oczywiście, że wraz z cofaniem czasu nie wymazywalibyśmy ze swojego umysłu pamięci o minionych podróżach.

sobota, 1 listopada 2008

Pytania


Płonęło ognisko i szumiały dookoła knieje. Na nocnym niebie jaśniały tysiące gwiazd. Kilka z nich spadło - może spełnią moje marzenia?
Siedząc nieopodal wesoło tańczących ogników i wpatrzywszy się w płonące szczapy drewna, poszukiwałem w swoich myślach tysiąca odpowiedzi na tysiące nie zadanych jeszcze pytań.
Jak to wszystko będzie kiedyś wyglądało? Czy las pośród którego siedzę będzie nadal rósł? Czy ptaki będą nadal śpiewać? Co ja wówczas będę robił? Jak będę wówczas myślał? Z kim będę dzielił swe spostrzeżenia?

Tysiące pytań bez odpowiedzi, a ja sam pośród ciszy.