środa, 22 października 2008

Początek który nie jest końcem


W takim razie zaczynam pisać. Rozprostowuję swoje zdrętwiałe palce, popijam łyk ciepłej herbaty. Zaczynam układać pierwsze słowa, literki łączą się w zdania, popijam kolejny łyk gorącego napoju, ścieram pot z czoła... Staram się. Tylko po co? Zadaję sobie w końcu to trudne pytanie. Po co się starać, po co to zresztą wszystko pisać. Zakładam że nikt tego czytać nie będzie bo po co ktoś miałby marnować czas aby poznawać wewnętrzne przemyślenia i refleksje, wierzcie mi, bardzo mało interesującej osoby...???

Ale mniejsza z tym.

Pora zacząć pisać, mówię już całkiem poważnie.

Zacznijmy więc bal, niech zabrzmi orkiestra a palce samoczynnie znaczą uderzać o klawiaturę. Lubię ten stan. Tak, kocham go.

Spojrzałem dziś w niebo, szare chmury uderzyły mnie rzęsistymi kroplami deszczu pozbawiając mnie nadziei na ładną pogodę. Ale szarość codziennego dnia tez czasami jest ładna i ma swój urok, takie jest moje zdanie. Zwłaszcza jeśli nie ma się pomysłu na kolejny dzień i zamierza spędzić się go na marzeniach. Tak, dobrze przeczytaliście, marzeniach. Wy nie lubicie marzyć? Nie oddajecie się słodkiej fantazji, nie uciekacie do zamkniętych krain do których klucz dostępu macie tylko Wy sami? Nie? Dziwni jacyś jesteście.
Ja dziś uciekłem od pogody. Wystarczyło że rozłożyłem jedną z wielu map i przyłożyłem palec do pachnącego przygodą kredowego papieru. Bo nie wiem czy wiecie ale ja uwielbiam podróżować. I uwielbiam przygody. Taki włóczykij ze mnie, chodzę sam po lesie, gubię się pomiędzy drzewami gdzie fantazja przeplata się z rzeczywistością. Czasami drogę przejdzie mi Jaś i Małgosia, czasami zastukam do domku Baby Jagi, kilka razy porozmawiam z Trollem jako że znam ich język. Innym razem wejdę na herbatkę do Doliny Muminków, czasami popodziwiam wygrzewające się przy leśnych stawach Rusałki. Ale to piszę Wam akurat w tajemnicy. Nie mówcie o tym nikomu, dobrze?
Czy ktoś mnie rozumie? Może tylko drzewa które mijam, niewzruszone góry po których stąpam z ciężkim plecakiem zarzuconym na plecy... Tak, sercem jestem Włóczykijem. A w taką pogodę brakuje mi tylko szumu liści przy którym najlepiej mi się zasypia...

Brak komentarzy: