wtorek, 23 listopada 2010

Przeznaczenie

Gdy zasypiam, budzę się. Gdy budzę się, zasypiam. Świat jest okrągły, więc ciągle wracam do tych samych miejsc.

czwartek, 18 listopada 2010

Wyznanie

Wczoraj na wieczór przez przypadek, który spowodowany był nadmierną ilością wypitego alkoholu, z premedytacją włączyłem sobie pewną starą i nostalgiczną piosenkę, która swego czasu budowała mnie. Mnie jako szesnastolatka. Mnie jako osobę bez skrępowania oddającą się marzeniom. To dzięki niej odpływałem na oceany fantazji czując, że to wszystko co mnie dookoła otacza nie pasuje do mnie, że muszę znaleźć w swoim życiu inną drogę, drogę inności. Jej tytuł i wykonawca jest teraz nie ważny. Ważne jest piętno, jakie odcisnęła ona na moim życiu. Na mojej psychice. Słuchając jej, czułem się taki... nie rozumiany przez wszystkich, choć z drugiej strony nie byłem samotnikiem, nie, nie, wprost przeciwnie. Samotnikiem chciałem być. Pociągało mnie życie pustelnika, życie przegranego acz inteligentnego człowieka, który stając nad rozwidleniem nieskończenie wielu dróg życiowych wybrał tą jedną, wiedząc, że będzie później żałował. Czy ja zatem żałuję?
Żałuję możliwości jakich nie wykorzystałem. Żałuję, że zamknąłem sobie kilka furtek, którymi mogłem i poniekąd chciałem przejść. Żałuję że zawiodłem w swoim dotychczasowym życiu tak wielu ludzi. I żałuję, że jeszcze wielu zawiodę. Jestem takim młodym człowiekiem, a czuję się już tak staro. Czuję się przygnieciony swoją prostotą, chciałbym się naprawić ale nie potrafię. Wiem że mimo swoich usilnych starań, nadal będę popełniał te same, stare błędy. To jest jak ze spowiedzią. Obiecujemy Bogu poprawę, a nic z tego nie wychodzi. A może czas mi przywyknąć do życia, życia jakie prowadzę? Może czas mi przywyknąć do błędów, grzechów jakie popełniam? Pewnie spytacie się - jakie błędy może popełniać pustelnik. A ja Wam odpowiem - niezliczone.
Czy jestem zatem szczęśliwym człowiekiem?
Nie wiem. Bywają dni, kiedy uśmiech nie schodzi mi z twarzy, są też dni listopadowe, kiedy z uśmiechem jest gorzej. Wtedy myślę i dumam. Nad sobą.

niedziela, 24 października 2010

Rzeczywistość

Stojąca nad przepaścią księżniczka zwana Rzeczywistością, spojrzała na mnie przymilnie i uwodząco, i jakby od niechcenia się uśmiechnęła.
Zarumieniłem się.
Widząc to, wykonała gest jakby zapraszała mnie do siebie.
- Nie bój się - powiedziała - Ja jestem Rzeczywistość. Przede mną nie uciekniesz, i gdziekolwiek byś się schował, i tak Cię znajdę. Jestem Rzeczywistość.

środa, 20 października 2010

Wrrr...!

Czasami bywają dni, kiedy budzi się we mnie wielka złość, wynikajaca z niezrozumienia moich trosk przez drugą osobę.

A może moje troski są bezpodstawne? Wyssane z palca? Bezsensowne i nie majace oddźwięku w otaczającej nas rzeczywistości?

Wrrr...!

czwartek, 15 lipca 2010

Zapach


Mieszkając tak wysoko w górach i głęboko w lesie, brakuje mi strasznie odgłosu pracujących kombajnów i zapachu świeżo ściętej pszenicy... Czasami trudno zapomnieć o latach minionych.

Czasami trudno zapomnieć o ludziach, z którymi było się związanym... Gdzie te twarze? Gdzie te uśmiechy? Rozbiegły się? Rozmyły? Nie ma ich? A może nigdy ich nie było? Tak jak zapachu dojrzałej pszenicy? jak dźwięku jadącego po polu traktora...
Gdzie te czułe słowa mówiące, że nigdy się nie rozstaniemy? Gdzie Wy wszyscy jesteście?

wtorek, 1 czerwca 2010

Wstęp do czegoś dłuższego / Strachliwie


Najbardziej lubię te historie, których akcja dzieje się w ciemnym lesie, w ruinach średniowiecznego zamku lub na starym, zapomnianym przez wszystkich cmentarzu... Pozwólcie zatem, że historia którą zacznę dzisiaj pisać, będzie miała miejsce podczas pełni księżyca; wyobraźcie sobie zimny, porywisty, październikowy wiatr przenikający Wasze rozgrzane strachem policzki. Rozejrzyjcie się dookoła i dostrzeżcie z trwogą pośród nocnych cieni zarysy jakiejś wiekowej budowli, a obok kilka posępnych i zarośniętych przez kujące krzaki dzikiej róży nagrobków...
Jesteście już tutaj? Słyszycie dziwne i nie dające się sprecyzować odgłosy dobiegające z mrocznego lasu? Pozwólcie zatem, że zostawię Was teraz samych...

Czy ktoś chciałby mi pomóc opisać swoją nocną przygodę? Czy mam to zrobić za Ciebie?

Czasami (zwłaszcza leżąc w łóżku)


Czasami zastanawiam się, czy kiedyś w końcu coś napiszę ; coś takiego konkretnego, wciągającego, przyjemnego, trzymającego w napięciu z wielowątkową fabułą i z nieprzekoloryzowanymi bohaterami. Coś, co pozwoli mi uśmiechnąć się i powiedzieć na głos: "Stary, jestem ku*wa z Ciebie dumny! Masz ten pieprzony talent!"

Może kiedyś, jeszcze zdążę, nie przejmuj się, wszystko w swoim czasie... - Mam już powoli dosyć tych, wydawałoby się napawających optymizmem myśli. Dajcie mi w końcu popłynąć!

Lub kopnijcie solidnie w dupę.



wtorek, 16 marca 2010

Interes z małym Wietnamczykiem


Wystarczyło na niego spojrzeć, a wszystko było jasne. Na oko mógł mieć z dziewięć, dziesięć lat.

- Jesteś małym Chińczykiem, prawda?
- Nie proszę pana, pochodzę z Wietnamu.
- Ooo, co za egzotyczny kraj! - próbowałem zrobić zdumioną minę. Widac było, że malec się niecierpliwi.
- To jak, kupi pan tego kota?
- No ale powiedz, co ja z nim zrobię?
Chłopczyk wzruszył ramionami.
- Nie wiem, to co się robi z kotami. Pogłaszcze go pan, przytuli. Ma takie ciepłe futerko. Dobre futerko. Takie miłe.
- No okej mały... ale przecież wiecznie nie będę go trzymał na szyi.
Malec się zastanowił. Na jego małej, wietnamskiej twarzy wykwitł po chwili nieśmiały uśmiech. Czyżby znalazł odpowiedź?
- A co to za problem? - spytał się coraz bardziej szczęśliwy. - Zanim mięso zacznie się psuć, obedrze pan kota ze skóry i będzie miał ciepłe futerko. Ma pan dziewczynę? To będzie dobry prezent. A mięso... widzi pan tamtą restauracje z napisem Kebab? Ja tam już od roku sprzedaję mięso. Ale pan jest dobry klient. Pan weźmie i mięso i futro. Dobre futro.

środa, 17 lutego 2010

Jałowy post z bezsensowną zawartością, posród której kryje się sarkazm i pewnie coś jeszcze


Jestem po prostu wzruszony! Rok już minął jak zacząłem pisać swego bloga, a tu już dwie osoby go obserwują! Cóż za wywyższenie! Cóż za radość! Sława! Sława!
Czy będę teraz znany i rozpoznawany na ulicach? Czy będę udzielał wywiadów prasie, a rozwrzeszczane tłumy fanów będą okupować mój dom? A może będę rozdawał autografy niczym gwiazda z MTV?

Hip-hip-hurra!



Och, jak ja się brzydzę próżnością

wtorek, 16 lutego 2010

Pragnienie krzyku II


Odważyłem się i... stanąłem na środku świata, na najwyższym podium na które mogłem się wspiąć. Krzyknąłem. Krzyknąłem z całych sił. Wołałem, prosiłem, zaklinałem.

Nikt mnie jednak nie usłyszał.

piątek, 5 lutego 2010

Pragnienie krzyku


Czasami chciałbym stanąć na środku świata i krzyknąć z całej siły. Tylko... kto by mnie usłyszał?

wtorek, 19 stycznia 2010

Ja

Jestem dyktatorem swoich grzesznych myśli. Nikt nie ma do nich dostępu, nawet Ty.
Wydaje Ci się, że znasz stan mego umysłu jak własną kieszeń. Jesteś w błędzie. W ślepym zaułku w który Cię wyprowadziłem.

Jesteś zdziwiony? Boisz się?


Ha!


Ha!


Ha!

niedziela, 17 stycznia 2010

Zbrodnia nie do końca doskonała


Dziś musiałem dokonać straszliwej i nieartykułowanej zbrodni. Długo się zastanawiałem nad jej wykonaniem, wszelakie argumenty aby jej zaniechać spełzły w moim mniemaniu niestety na niczym.
Sprzedałem swoje dzieci, niewyobrażalne prawda? Bezuczuciowy kupiec popatrzył na nie, sprawdził rok poczęcia na świat oraz dane matki i następnie zaproponował nadzwyczaj niską sumę. Cóż miałem zrobić, przyjąłem kwitek wraz z pieniędzmi i pomaszerowałem nieodśnieżoną ulicą do knajpy zalać się w trupa. Nie mogłem pozbyć się o nich myśli, wyrzuty sumienia sprawiały, że byłem bliski załamania nerwowego. Przecież je kochałem!

Ach, jak ta półka bez tych kilku książek okropnie teraz wygląda...!!!

Założyłem ubranie mając nadzieję, że antykwariat będzie jeszcze czynny.