poniedziałek, 3 listopada 2008

Na szczycie


Czasami gdy zasiadam na szczycie góry, którą przed chwilą zdobyłem po kilkugodzinnej, wytężonej wspinaczce, i widzę dookoła mnie cały roztaczający się świat, mam ochotę zapłakać z radości. Wydaje mi się wówczas że niebo, że słońce, że oddalone o tysiące kilometrów kontynenty są na wyciągnięcie ręki. Czuję się wówczas taki mały. Sam jeden na szczycie dziewiczej góry. Niczym orzeł, ptak wielki, który niepodzielnie panuje w przestworzach. Uświadamiam sobie wówczas, że jestem jeno cząstką, małym ziarnkiem piasku w tym całym ogromnym świecie. Że tak naprawdę w swojej małości nic nie znaczę dla Matki Ziemi, która nawet nie czuje, że po Niej stąpam.

1 komentarz:

MARI pisze...

Rzadko kto ma możliwość poczucia smaku wolności a zarazem przytłaczającej "maleńkości" wobec tego co nas otacza a jednak razem tworzymy całość. Owszem jestem zdania, że tak naprawdę człowiek jest niczym bez niego mogło by się wszystko obejść ale to nie czas i miejsca na rozwodzenie się nad tym tematem..