poniedziałek, 3 listopada 2008

Czas


Ucieka nam tak szybko, a tak często okropnie i niemiłosiernie się dłuży. Ze zmęczeniem przecieram oczy budząc się w mglisty poniedziałek, by ze zdumieniem stwierdzić że mamy już niedzielę i czas rozpocząć nowy tydzień. I znowuż to samo, praca, obowiązki, trochę przyjemności (szczypta radości), praca, obowiązki...

I tak w nieskończoność, aż do śmierci???

Mam tylko nadzieję że w miejscu w jakie trafimy po przeżyciu całego (rzekomo długiego) życia czas nie istnieje, takie pojęcie tam w ogóle nie ma racji bytu. Gorzej tylko jak narodzimy się na nowo w nowym ciele. I znowuż będziemy musieli odliczać te ciągnące się godziny, i znowuż będziemy zdziwieni jego ulotnością...

Szkoda również że nie możemy go cofnąć. Wówczas zdecydowanie łatwiej naprawiałoby się popełnione przez głupotę błędy, można by było nie dopuścić do wielu przykrych zdarzeń, słów... No i oczywiście można by zwiedzić cały świat za jednego życia, zakładając oczywiście, że wraz z cofaniem czasu nie wymazywalibyśmy ze swojego umysłu pamięci o minionych podróżach.

Brak komentarzy: