środa, 14 marca 2012
Rzyć się chce, czyli wspominki wciąż żywe
Bolisz mnie. Bolisz mnie tak bardzo, że nie potrafię dzięki Tobie (przez Ciebie) trzeźwieć. Nie wierzysz mi? Myślisz że jestem słaby, durny? Tylko durny idzie do urny! Czemu się zrosłaś z moim ciałem tak mocno? Czemu nie chcesz puścić? Puść mnie już do jasnej cholery!..., ale i nie puszczaj, broń Boże... Ściśnij jeszcze bardziej, dla Ciebie wszystko zniosę; upodlę się, zgnoję, zapomnę żem człowiek, żem ludź. Ach!... jestem niczym zatopiona na dnie najgłębszego oceanu łódź! Jestem chory. Zachorowałem na Ciebie i tylko Ty jesteś moim lekarstwem. Otrułaś mnie więc mnie teraz wylecz. Pozbawiłaś posiłku, to teraz nakarm. Tak, tak, tak prosto teraz napiszę i płytko; "Nie mogę bez Ciebie żyć". Och, rzyć, rzyć, rzyć! Po trzykroć niech będzie przeklęta kobieca rzyć!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
7 komentarzy:
Jak pięknie tak kochać... Pozdrawiam:)
Niestety nie pięknie, z pewnego względu nawet okropnie!
Czy nie lepiej czasem kochać okropnie, niż nie kochać wcale?
Kiedyś tak myślałem, ale na co nam okropna miłość? Jest bezproduktywna, niczego nam nie daje oprócz złudnej (powtarzam - złudnej) nadziei na przyszłość, która to w naszych złudzeniach będzie kolorowa i zakończona happy endem. A rzeczywistość okazuje się zupełnie inna. Mam już dosyć okropnego kochania. Chce kochać ale racjonalnie, stabilnie.
Popatrz, to tak samo jak ja... Z niecierpliwością czekam na kolejny post... Pozdrawiam
Prześlij komentarz