sobota, 28 stycznia 2012

Blokowiska czyli temat że'ka


Blokowiska. Usiądźcie kiedyś w ich cieniu z butelką jakiegokolwiek trunku i się zastanówcie; ile tutaj mieszka osób? Setki? Tysiące? Dziesiątki tysięcy? Jak wygląda ich życie? Są szczęśliwi? O czym myślą? Mają jakieś marzenia? Co robią? Może codziennie rano wstają o piątej aby zdążyć do swoich fabryk na szóstą? Może nic nie robią poza codziennym przeglądaniem kursów walut, aby wiedziec czy po spłaceniu raty za mieszkanie starczy im na życie? Ilu z ich przodków miało korzenie szlacheckie i posiadało niegdyś piękne dwory na Kresach? Ilu z nich przeklinało w duchu (wymarzone, bo swoje) dwa pokoje, kuchnie, łazienke? Ilu z nich teraz się kochało? Ilu posyłało dzieci do szkoły? Ilu z tych ludzi przeklinało szarą codzienność tylko dlatego, ze życie (państwo) nie zaoferowało im niczego sensownego, pasjonującego, niczego co zajełoby ich niby normalne i ustabilizowane, szczęsliwe życie?

Nigdy nie mieszkałem w typowym blokowisku, jeno w kamienicy. Kamienica to taki dziewiętnastowieczny blok choć z mniejszą ilością mieszkańców, gdzie każdy korzysta ze wspólnej toalety i może poczuc na odległość co jego sąsiad gotuje dziś na obiad. A jeżeli nie czuje bo ma słaby węch, zawsze moze nadstawić ucha nad drzwiami i posłuchać sobie, co tam u rodziny X słychać ciekawego;

- Ooo! Kłócą się?! Ooo! Zdradza go? Ooo!...

Że każdy jest tam każdemu równy? No pewnie! Osiemdziesięcioletnia babcia, nowobagacka (choć za mało bogacka aby kupić dom jednorodzinny) szczęśliwa rodzinka, stary kawaler, rozwódka, trzech studentów, grający w czwartej lidze piłkarz, podejrzany dla zasady typek, pani Zosia.

A tak w ogóle to cieszmy się, że mamy gdzie mieszkać!


Brak komentarzy: