piątek, 13 listopada 2009

Tajemnicza paczka: Pożółkły papier


Z cichym westchnieniem odłożyłem przeczytaną lekturę na należyte jej miejsce, pośród setek innych ksiąg. Przed oczami cały czas jeszcze miałem żywe obrazy, jakie to autor powieści chciał mi przekazać.
Ach!
Czułem cały czas ten powiew ciepłego, wiosennego wiaterku, szelest wysokiej trawy, odgłos śpiewających ptaków i nieprzetartą, niezrównaną i nie kończąca się równinę, step beztroski, gdzie o przygodę nie trudno, gdzie każden żywy sobie jest panem.

Zamierzałem właśnie zaparzyć sobie herbaty, gdy dobiegł mnie dźwięk pukania kołatką do drzwi. Nie spodziewałem się żadnych gości, prędzej przypuszczałem że to listonosz przynoszący jakiś niecierpiący zwłoki rachunek. Wzruszywszy jeno ramionami, podbiegłem do drzwi i otwierając je rzeczywiście spostrzegłem uśmiechniętą twarz mojego listonosza.
-Moje uszanowanie panie Michale! - przywitał się - Paczuszka, proszę tu podpisać, o tak, dokładnie tu. Dziękuję - odpowiedział - i miłego dnia życzę!
Tak szybko jak się zjawił, tak szybko zniknął zostawiając mnie stojącego w progu z dość dużą paczką w rękach. Szczerze mówiąc nie miałem zielonego pojęcia skąd ona mogła do mnie przyjść. Ostatnimi czasy nie zamawiałem żadnych rzeczy przez internet, nie przeprowadzałem się ani nie rozstawałem z żadną kobietą.
-Hmm... - zasobniejszego w słowa komentarza ta sytuacja nie potrzebowała.
Zamknąłem za sobą drzwi i udałem się do pokoju gdzie chciałem z większą starannością zbadać przesyłkę. I oczywiście jak to na paczkach często się zdarza ( a wiedzą to ci, którzy takowe dostają) okazało się, że nie jestem w stanie rozszyfrować danych nadawcy oraz skąd została paczka wysłana. Czytelne było tylko moje nazwisko, adres i nic więcej.
Potrząsnąłem delikatnie paczką chcąc wybadać, co też może znajdować się w środku; nie dobiegł mnie żaden stukot, pukanie, głos rozbitego szkła ani miauczenie. W końcu lekko podirytowany swoją bezradnością, przyniosłem z kuchni nóż i użyłem go do ostatecznego sprawdzenia zawartości dziwnej przesyłki. Szybko przeciąłem taśmę klejącą, karton i spojrzałem do środka. Wewnątrz znajdowały się jakieś stare gazety, które jak przypuszczałem miały zapobiec obiciu się tego co było głębiej. Co prędzej począłem je wyrzucać chcąc dokopać się do wnętrza, jednakże przez pewien ułamek sekundy moje oko dostrzegło coś, że musiałem przerwać tą czynność.
Gazety.
Były jakieś dziwnie stare, pożółkłe i niemal rozpadały się w dłoniach. Sięgnąłem po pierwszą z brzegu, rozwinąłem i przeczytałem na głos tytuł;
-"Kurier Lwowski".
Nigdy takowego nie czytałem, zmarszczyłem tylko czoło i spojrzałem na datę po czym przetarłem oczy i spojrzałem ponownie dla pewności, że dobrze widzę. Gazeta była z szesnastego listopada 1913 roku.
Oczywiście nie muszę pisać, że sprawa wielce mnie zainteresowała, jednakże proszę nie zapominać, że równie wielce interesowało mnie to, co znajdę w paczce. Dlatego też odłożyłem już delikatnie gazetę i począłem wyjmować kolejne. Wszystkie były z tego samego okresu. W końcu ku wielkiej mojej radości, dotarłem do niewielkiego zawiniątka, jakby listu i małej szkatułki. List zawinięty był w stare, pobrudzone czymś płótno, czym prędzej przeciąłem szwy i ostrożnie wydobyłem na światło dzienne kilka pożółkłych kartek papieru, które omal nie rozsypały mi się w dłoni.
Zbadałem je ostrożnie, pismo było dość niewyraźne, ułożone na prawą stronę, jednakże pisane było w języku polskim. Nie poczułem nawet jak małe kropelki potu zaczynają spływać mi po czole, a oddech wraz z biciem serca staje się bardziej intensywny. Położyłem delikatnie na stole kartki i wziąłem się za czytanie jednakże już na samym początku musiałem je przerwać. A powodem tego było pierwsze zdanie, które rozszyfrowałem. Brzmiało ono następująco:

Do Pana Michała N. Lwów 16 listopada 1878roku.


Czy to był jakiś żart? Pozwolicie, że na to pytanie odpowiem w następnym poście.

2 komentarze:

elik pisze...

czekam niecierpliwie...

J pisze...

Kurcze, nieźle