środa, 4 kwietnia 2012

Lajf!!!


Straciwszy nadzieje na utopienie się w szklance wody (jakoś przełknąwszy tą łyżkę dziegciu) spróbowałem zasnąć senem sprawiedliwym, choć jak się już wcześniej domyślałem, ba, co było do przewidzenia (uwidzenia, uwodzenia?) przez szerokie rzesze obserwujących mnie gapiów, sen sprawiedliwym nie był. Snem sprawiedliwym się nie stał. Szlag by go trafił, szlag by mnie trafił i wszystko by najlepiej szlag trafił, abym się już nie musiał męczyć nad tym swoim koegzystującym z rzeczywistością, marnym-nie-marnym i bliżej nieokreślonym lajfem. "Lajf is brutal heavy metal" - jak to mawiała kiedyś moja dawna znajoma. Choć chyba powinno być "lajf is brutal heavy week" lub "lajf is brutal heavy pig/dick?" (hard version). Interpretacja jak i też dalsza komplikacja jest pozbawiona sensu oraz praw autorskich. Tak samo jak i ja - interpretujcie mnie do woli. Komplikujcie zresztą też (nie, nie, to nie miał być prztyczek w kobiecy nosek). Sensu w tym nie ma, lub widzę go tylko ja.Idę zapalić.

Brak komentarzy: